Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jadwiga pierwsza przerwała dość długie milczenie.
— Słyszę, braciszku, żeście tu już od dwóch tygodni i dziś dopiero raczyliście przypomnieć sobie, że żyję.
— Czekałem na powrót Jego Kr. Mości, aby mieć pozwolenie odwiedzenia was.
— Czyżby przyjść bratu, powitać siostrę, aż przyzwolenia ojca na to trzeba? — Powiedźcie raczej, że nie ciekawi byliście zobaczyć owego niedorostka, co wam tyle trudu zadawał.
Książę zmięszał się mocno, bo Jadwiga jak gdyby czytała w jego sercu.
— Widzicie, co to czas wyrabia z nami, z owego niedorostka wyrosła dziewczyna, która zachowała zawsze o was czułą pamięć.
— Co prawda, tom się nie spodziewał zastać was już taką.
— Jaką? — pochwyciło dziewczę z żartem.
— Taką, jak jesteście. — Piękną nad podziw i tak...
Tu zaciął się.
— I tak rozumną, — dorzuciła żywo Elżbieta.
— Do rozumu mi daleko, — odparła skromnie. — Wy to jesteście rozumem wcielonym.Czy uwierzycie, że od pani Marcinowej więcej się nauczyłam, niż od mistrza Glogiera. A jakie zacne serce u tej kobiety.
— Racz mnie tak nie chwalić, Wasza Wy-