Pod oknem stoi duży stół, na nim księgi, inkaust, pióra, farby, bo pan pisarz przedziwnie iluminować umie manuskrypta. On to tak pięknie sporządził biblię dla nieboszczki królowej, która wprawiała w podziw nawet Włochów i Francuzów.
Na jednej ze ścian wisi stary, wielki bizantyński obraz, na nim Chrystus rozpięty w długiej sukni. Po obu stronach dwóch żołdaków rzymskich, z których jeden przebija włócznią Zbawiciela, a drugi podaje na żerdzi gąbkę, zmoczoną w occie i żółci. Pod obrazem klęcznik. Przy przeciwległej ścianie stoi skromny tapczan i duża, okuta żelazem skrzynia. Parę dębowych stołków stanowi resztę sprzętów.
Drzwi się szeroko rozwarły i wpadł do komnaty książę Korybut.
Starzec odczytywał jakiś pergamin, chciał powstać na powitanie, lecz młodzieniec go powstrzymał skinieniem.
— Siedź, panie pisarzu, i ja przysiądę przy tobie.
Rozsiadł się na stołku, wyciągnął ręce, że aż w nich zatrzeszczało, przechylił w tył głowę i ziewnął potężnie.
— Smutno pędzić życie w próżniactwie, kiedy dusza radaby czynu.
— Przyjdzie i na to pora. Ani się wasza miłość spodzieje, jak potrzeba zawoła.
Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/26
Ta strona została przepisana.