Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kości zdeprawował ją i na długie wieki stał się wzorem wszystkich politycznych oszustów.
Nie znamy artysty, który uwiecznił go na płótnie, ale, patrząc na tę twarz tak żywą z mefistofelesowskim uśmiechem w galeryi wiedeńskiej, musiał to być mistrz, który mu czytał w głębi duszy.
Odpłacili mu się też srogo Husyci za jego przeniewierstwo.
Nigdy jeszcze historya nie zapisała świetniejszego tryumfu, nigdy jeszcze akt zemsty tak się wspaniale nie uwydatnił, jak w walce Husytów z Zygmuntem.
Od owego soboru w Konstancyi, gdzie wydał mędrca w ręce katów, poprzysiągłszy mu bezpieczeństwo; po przez cały prawie wiek, to na kartach historyi w pożarze i strugach krwi wypisany dokument boskiej sprawiedliwości nad szatanem.
W dziejach słowiańskiego ducha niezatarte nigdy wyrazy błyszczeć będą do końca świata: Grunwald i Husyci, a zdeptanym jadowitym smokiem cesarz Zygmunt.




Sprawy domowe gorąco zaprzątały Jagiełłę. Urodził mu się syn Władysław. Ten objaw Opatrzności powitał starzec z wielką radością, ale jednocześnie smutek go trapił.