Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to ramię wielkoluda, sięga od wschodu do zachodu.
Nie było sposobu przekonać upartej husytki. Aż pewnego dnia wpadła cała wzburzona do pracowni męża, krzycząc:
— Zdradzili go, zdradzili klechy! Wysyłają do niego poselstwo, aby wracał natychmiast.Przeklęci Niemcy z ich cesarzem faryzeuszem uknuli z biskupem jego zgubę, ale się omylą! Korybut będzie królem i w proch deptać będzie po łbach pogańskich.
Goście wawelscy powoli opuszczali Kraków. Ucichła wrzawa i tany, poczynał się post wielki.
Przybył do Jagiełły poseł papieski, kardynał Ursinus, przywożąc w darze od ojca świętego gwóźdź z krzyża Chrystusowego. Z wielką dewocyą przyjęto ów dar. Poczęły się procesye ze wszystkich kościołów przy asyście całego duchowieństwa.
Umieszczono ten dar drogocenny w katedrze.
Po sutych libacyach i zabawach średnie wieki kajały się i pokutą srogą dręczyły ciało, dodawszy heretycką inwazyę, która coraz więcej podnosiła głowę, zapanowała w mieście niebywała skrucha. Zbigniew nakazał pokutne nabożeństwa. Ze wszystkich ambon grzmiały kazania, nawołujące wiernych i ciskające gromy na heretyków.