Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzielnyś! Nie lękasz się twoich przemożnych stryjów? Nie lękasz się gromów, co z Rzymu na ciebie spadną?
— Podołam im.
— Podaj mi rękę. Cokolwiek tam uknują na Twoją głowę, masz we mnie orędownika i przyjaciela. Ja spieszę pod Przybysław. Praga uspokojona. Ty odbierz Niemcom Karłowy Tyn.Bóg z Tobą.
W parę dni znalazł się Korybut pod Karłowym-Tynem, ale Karłowy-Tyn to twierdza niezdobyta, obsadzona silnie Zygmuntowem wojskiem. Po kilkodniowem oblężeniu musiał odstąpić. Ten sam los spotkał go pod Opocznem.Obiecana pomoc Taborytów nie przyszła, a polska i litewska jazda wraz z czeską szlachtą i Prażanami nic nie mogli dokazać. Mimo to młody kniaź pierwszy wdarł się na mury i byłby śmierć poniósł, gdyby nie nagła pomoc Hynka z Kolsztyna, który uniósł rannego i omdlałego młodzieńca.
Otoczono go staranną opieką. Sympatya ku niemu rosła z dniem każdym. Zda się, że wszystkie stronnictwa stanęły po jego stronie. Niewiasty szeptały po cichu i głośno, że takiemuby należała korona czeska, nie staremu Jagielle, albo nieco młodszemu Witoldowi.