Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
140

Krwi wyciekło z niej niemało,
Tylko krzyża jej nie stało,
Jako żywy bóg!       27

Nie wam to się szarpnąć snadno
Na nasz orli ród!

    w swoje ofiary. — Kazałem doboszom bić odbój:,,do nogi bron: żeby drugi oddział, blisko stojący w Krasnopolu, słyszał ten apel. Obydwa te oddziały były z pułku imienia Księcia Wellingtona. — Rozwleczono nakoniec kupę i na jej dnie znaleziono oficera, który klęcząc prosił życia: zostawiono mu go tem chętniej, że utrzymywał: „Za ojczyznę moją całą krew oddam, ale wy z carem naszym wojnę macie. Dogodziło się temu młodemu oficerowi, bo tak na dnie w cudzej krwi wychował się, że swojej ani kropli nie uronił. — Płaszcz mój okrył przemokłe jego ramiona, jednym chlebem żył z nami, a po kilku marszach uwolnionym został. — Stanęliście potem w kolumnę plutonową, a ja drugiego wyglądałem oddziału nieprzyjacielskiego, kiedy nadbiegł i doniósł podoficer plutonu asekuracyjnego przy koniach podwodowych, kasie i broni, że oddział ten nie wychodzi z Krasnopola, i po odboju w bębny, słysząc, że broń złożona, obsadza stodoły, a kozacy na widok ataku unieśli się w stronę, z której przyszli. — Nie naszą więc rzeczą było atakować ich w takiém położeniu, a nadto nam ubiec należało szybko wysokość Cudnowa, osadzonego piechotą i działami, wysokość Zasławia i Žytomierza, i stać się wcześnie panami drogi wielkiej z Nowogrod Wołyńska do Ostroga prowadzącej, żebyśmy nie byli przymuszeni trzymać się prawego brzegu Słuczy, strony bagnistej i coraz odleglejszej od naszego dążenia. — Co prędzej zatem zebrano na wozy dwieście trzydzieści karabinów, tyleż ładownic z ładunkami i pałaszami pieszemi, a oraz bębny, jako naszą zdobycz. A słowa SŁAWA BOGU! na znak wdzięczności po trzykrotnie wykrzyknęliśmy. — Pamiętacie, żeśmy winni szybkości naszego ataku, że tylko jeden Rosołowski od dwóch kul był ranny, bagnetami zaś dziewięciu innych jeźdźców naszych ranionych było i szesnaście koni, między któremi konie Czajkowskiego i Pilchowskiego Seweryna po kilka ran odniosły. Zabraliśmy naszych rannych, a Moskale dostali kilkadziesiąt złotych na wódkę; lecz mało było takich, którzyby z temi pieniędzmi mogli powrócić do karczmy w Mołoczkach, gdyż oprócz zabitych, z całego tego oddziału jeden oficer tylko, dobosz i trzech frontowych nie ranni byli; trzech ostatnich na usilne ich prośby zabraliśmy z sobą i w nasze wcielili szeregi. — W Wiśle dopiero mieli oni spłukać posokę, która ich pałasze zafarbowała.“ (Obj. poety).