Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
134

Wówczas ja boga ze łzami proszę,
By mi dzień ulżył jedyny.       24

Mija... Noc idzie;... lecz nie w mej mocy
Usnąć, choć głowa do snu się schyla:
Coś niby chodzi, stuka po nocy,
A zegar staje co chwila.       28

I bez wytchnienia trwoga jednaka,
Że jej już łono dłużej nie mieści.
Gdyby list jaki! gdyby wieść jaka!
Nie .... nie chcę! nie chcę — tych wieści!       32

Bo choć zwycięstwo naszym dziś służy,
Choć ojciec gani mą trwogę,
Ja się z tych wieści cieszyć nie mogę,
Bo mi coś serce źle wróży!       36

Już w boju legło tyle tysięcy!
A wiele jeszcze nie zginie?!
Ach, czy łez więcej, czy też krwi więcéj
Za ziemię naszą wypłynie?       40



OBRAZ CUDOWNY

Pośród tatarskiej bitwy znaleziony
Dziwnym trafunkiem[1] przed dawnemi laty,
Stał obraz święty, w frambudze[2] złoconéj,
W rogu sypialnej komnaty.       4

Stary pan Miecznik[3] dostał go w puściźnie
Po swoich przodkach pogłowia[4] męskiego, —
A tak go cenił, że już po Ojczyźnie
Nadeń nic nie miał świętszego.       8


  1. OBRAZ CUDOWNY w. 2 trafunkiem = trafem, przypadkiem.
  2. w. 3 frambuga, starop. zam. framuga, sklepiony wnęk w murze.
  3. w. 5 Miecznik ziemski, godność powiatowa, wyższa w Koronie, dalsza na Litwie.
  4. w. 6 pogłowie, ludność wogóle; tu tyle co „linji męskiej“ w przeciwstawieniu do „po kądzieli“.