Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
123

Tuż, tuż za nim leci tłuszcza,
Już niejeden ostrz zawadza,
A on konia raz wypuszcza, —
To wypuści, — to osadza.       44

Pędzą, pędzą, — on uwodzi,
Dopędzają, — on osadził,
Niejednego z siodła zgładził,
I wypuścił i uchodzi.       48

Uszedł... przepadł... a Dniepr płynie,
Łzy limanom[1] niesie w dani —
Powiedz, Dnieprze, Ukrainie:
Gdzie twe piewcy i hetmani?       52



GULDJA HETMANA[2]

Lotną-m widział ja ptaszynę
W Czarnomorców kraju,
Piękną znałem ja dziewczynę
W baszowskim seraju[3].       4

Sławny koń był w złotym rzędzie[4]
U starego Chana;
Lecz nie było i nie będzie
Nad Guldję Hetmana!       8

Tam to główka! tam to uszko!
Grzywa w drobne kosy!

  1. w. 50 limany, ujścia Dniepru, Dniestru, rozlewiska błotne.
  2. GULDJA HETMANA. Guldja, arabska klacz dziwnej piękności, najulubieńsza Hetmanowi. Guldja po turecku: róża. A kozak Rzewuskiego twierdził, jakoby od gulania — hulania — Guldją się zwała. (Obj. poety).
  3. w. 4 Seraj, mieszkanie żon sułtanów, chanów, baszów i t. d., strzeżone pilnie przez rzezańców.
  4. w. 5 rząd koński, przybory dla konia, jak siodło, czaprak i t. d. W dawnej Polsce rzędy końskie były przedmiotem przepychu bogatej szlachty