Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
114

Żyją ludzie, co zaznali
Lepszy stary wiek,
I jak własny grunt deptali
Bugu[1] drugi brzeg       24

A nam-ż dziś nie wolno będzie,
Po oboim brzegu
Pławić konie, jak łabędzie,
I hulać w szeregu?
Oj, powrócą wieki nasze,
Wróci dola nam!
Jak przywdziejem czapki lasze,
Pokłoniem się wam!       32

Pan Różycki siadł na konia,
Błysnął kord junacki,
Dmuchnął przodem, a przez błonia
Czesze hufiec gracki.
Miasto kroci dwiestu wstało,
Dwiestu będzie żyć;
Bo tych dwiestu rękę dało,
Hańbę kroci zmyć.       40

W Hucie[2] rankiem żona płacze,[3]
Tych jej dzieci szkoda:
Pod Różyckim konik skacze.
Nie płacz, Pani młoda!
Jak głos dzwonu siołom płynie,
Gruchnie Polszczą wieść,
A cześć będzie tej drużynie
I wodzowi cześć!       48



  1. w. 24 Bug był granicą Kongresówki. Starzy ludzie nie znali jeszcze żadnej granicy między Wołyniem a Polską.
  2. Huta cudnowska, w pobliżu Cudnowa (powiat żytomierski), osada, w której mieszkał wówczas pułkownik Różycki.
  3. w. 41-2. W Hucie rankiem żona płacze. Karol Różycki, śpiesząc na pole chwały, zostawił żonę i pięcioro dzieci, w tym właśnie czasie, gdy ludożercze ukazy tyrana wszystkie podobne sieroty z domów przeznaczały na Sybir. (Obj. poety).