Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
112
PATROL

„Hej, panienko! dla Boga!
Czy się boisz Polaków?
Czy do Lidy to droga?
Czy tu niema kozaków?“       4

— „Da, uchowaj nas Boże!
„Tu nie było Moskali;
„Lecz w zaścianku, w zaborze[1]
„Dotąd puszcza się pali.       8

„Troje dzieci zabili,
„Matkę z chaty wygnali,
„Potem chatę spalili,
„I jałówkę zabrali.       12

„Niech waspanów nie gniéwa,
„Żem nie chciała zaczekać;
„Lecz na Litwie dziś dziwa,
„A wszak trzeba uciekać!       16

„Jam myślała... nie powiem...
„Lecz to teraz czas taki...
„Jam myślała... ej, powiem!
„Ze waspaństwo kozaki.“ —       20

„Nie, my duszko! Polacy —
My z za Niemna przybyli.“
— „A czy wszyscy tam tacy?
„To nie dziwo, że bili!“ —       24



  1. w. 7 zabór = zagroda (z rosyjskiego).