Strona:William Shakespeare - Sonety.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXXVI.

My dwaj, wyznaję, musimy być dwoma,
Choć nasza miłość jedna dla nas obu;
Przy mnie zostanie to, co we mnie chroma,
Z tem ja sam pójdę, bez ciebie, do grobu.
Jeden li rdzeń jest mej i twej miłości,
Choć mamy w życiu coś, co nas rozdziela,
Dwoistość przez to w nich się nie rozgości,
Ale im psuje godziny wesela.
Nie zawsze powiem, że cię znam, boć przecie
Na wstyd ja ciebie narazić się boję;
I ty mnie sobą nie honoruj w świecie,
Gdyż honor może stracić imię twoje.
Więc nie czyń tego; tak należysz do mnie
Że i twe imię mojem jest ogromnie.




XXXVII.

Jak stary ojciec raduje swą duszę
Młodzieńczą siłą i sprawnością syna,
Tak ja, kaleka losu, wyznać muszę,
Że w twej wartości rozkosz ma jedyna,
Bo czy to piękność, rozum, ród, bogactwo,
Każde z osobna czy razem, wybrały
Ciebie za twór swój, to i ja w to władztwo
Wprowadzam dzisiaj swą miłość i w chwały
Twojej nadmiarze przestaję być chromy,
Biedny, wzgardzony — sam jej cień jest taką
Rzeczywistością, że blask jej widomy
Starczy, by jaśnieć mi pod jej oznaką.
Życzę najlepszych ci darów, gdyż z niemi
I jam stokrotnie szczęśliwy na ziemi.