mogę okazać słabości. Ot np. teatr ma pewne przyjemne strony. Artystki niektóre bywają przyjemniejsze, powiedzmy, za teatrem, niż na scenie. Czemu się pani tak czerwieni? Delicye, delicye!
AMA: Jest pan niegodziwy! Niechże pan dalej…
WIELKI DZIENNIKARZ: I niech pani powie: któraż artystka zwracałaby na mnie uwagę, gdybym miał skład wody z cukrem. I coby życie miało za urok!
AMA: Jaki pan niegodziwy! Boże, jaki niegodziwy!
WIELKI DZIENNIKARZ (bierze jej rękę): Czemu, pani Amo? Że jestem szczery? Gdybym był inny — czy miałbym teraz tę niewysłowioną przyjemność, jaką jest rozmowa z panią… w tym
zacisznym zakątku… i podziwianie tych zachwycających rumieńców!
AMA: Plecie pan, plecie, a mnie tymczasem bardzo przykro. Pan nie zna Alfreda! On taki dziecinny, tak chorobliwie ambitny! Gdy straci wiarę w siebie, sama nie wiem, co…
WIELKI DZIENNIKARZ: Tak go pani kocha?
AMA: Jest pan dziś nieznośny!
WIELKI DZIENNIKARZ: Boże drogi, to się ma ze zbytniej szczerości! A ja przecie ni-
Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/160
Wygląd
Ta strona została przepisana.