Strona:Wiland - Libussa.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 57 —

nie podobał sobie, że wiedzą o skrytéy iego miłości, i teraz śmiać się z niego przybyli. Dla tego odpowiedział z pychą: „Zobaczymy czy wasze państwo warte iest mego pługa. Jeżeli król nie sytniéy ie, nie weseléy piie, i nie spokoyńiéy zasypia iak wieśniak; wtedy nie warto zamieniać to urodzayne pole na państwo, i ten rydel na berło.“ — Tu rzecze mu ieden z dwunastu panów: „Kret boiący się światła, zrywa w ziemi korzonki, któremi się karmi, ponieważ pozbawiony wzroku i nóg, któremi mógłby biegać iak sarna: rak pełza w głębi błota i ieziora i więcéy przemieszkiwa pod korzeniami drzew i w krzaczkach na brzegu rzeki, albowiem niestaie mu do pływania rybiéy łuski, a kogut domowy, zamknięty w kurniku, niesmie spuścić się na niższy pręcik, bo nie sądzi, że ma piękne pióra iak jastrząb kryiący się w obłokach. Jeżeli więc tobie dane są oczy abyś widział, nogi byś chodził, łuska rybia abyś pływał, skrzydła byś latał, nie będziesz zatém się ukrywał iak kret w ziemi, iak rak w błocie, lub iak kogut w kurniku; ale wyydziesz na dzienne światło i będziesz biegał, pływał, lub latał pod niebiosa. Bowiem czynnemu człowiekowi nieprzystoi