Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czył, dostawszy się do klasztoru. Tylko dziś unosił z sobą nie Cozettę, lecz Marjusza.
Teraz zaledwie dochodził go z góry szmer niewyraźny strasznej wrzawy w szynkowni, szturmem zdobytej.