Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzy toporami. Oblegający zebrali się wszyscy pod drzwiami. Zaczynało się oblężenie szynkowni.
Żołnierze, wyznać trzeba, byli rozgniewani.
Rozdrażniła ich śmierć sierżanta artylerji, a przytem, co jest straszniejszem, podczas kilku godzin które szturm uprzedziły, mówili między sobą, że powstańcy pastwili się nad rannemi i że w szynkowni leżał trup żołnierza bez głowy. Takie fatalne pogłoski zwykle towarzyszą wojnom domowym; podobna fałszywa pogłoska sprawiła później katastrofę na ulicy Transnonain.
Gdy drzwi zostały zabarykadowane, Enjolras rzekł do towarzyszy:
— Drogo sprzedajmy życie.
Potem zbliżył się do stołu, na którym leżeli Mabeuf i Gavroche. Widziano pod czarnem suknem dwie postacie sztywne, jedną większą, drugą mniejszą i dwie twarze rysowały się niewyraźnie pod zimnemi fałdami całunu. Z pod śmiertelnego nakrycia zwieszała się ku ziemi ręka starca.
— Skróćmy opowiadanie. Barykada walczyła jak brama tebańska; szynkownia — jak dom Saragossy. Z obydwóch stron nie było miłosierdzia. Oblegający, wybiwszy drzwi, nie znaleźli w izbie nikogo. Schody, odcięte toporami, leżały na środku, kilku rannych dogorywało, ktokolwiek żył jeszcze, schronił się na pierwsze piętro i stamtąd przez otwór w suficie miotano straszny ogień na oblegających. Były to ostatnie ładunki. Gdy już konający nie mieli ani prochu, ani kul, każdy porwał po dwie butelek, które zachował Enjolras i niemi stawiał czoło oblegającym. Były to butelki z witryolem. Opowiadamy, jak zaszły te straszne rzeczy rzezi. Oblegany, niestety, nie przebiera w broni. Strzały oblegających, choć z dołu do góry, były zabójcze. Wkrótce brzegi otworu otoczone zostały głowami poległych, z których ściekało czerwone dymiące strumienie. Wrzawa była nie dy