Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





XIV.
Zemsta Jana Valjean.

Gdy Jan Valjean pozostał sam z Javertem, odwiązał sznur, krępujący więźnia w pasie i zasupłany pod stołem i dał znak, by się podniósł.
Javert usłuchał z tym nieopisanym uśmiechem, który wyraża wyższą władzę uwięzioną!
Jan Valjean wziął Javerta na postronek, jak konia za uzdeczkę i ciągnąc go za sobą, wyszedł zwolna z szynkowni, bo Javert z poplątanemi nogami stąpał drobnym krokiem.
Jan Valjean trzymał w ręku pistolet.
Tak przeszli wnętrze barykady. Powstańcy, zajęci bliskim szturmem, obróceni byli plecami. Tylko Marjusz, stojąc u szczytu, widział ich przechodzących. Ta grupa pacjenta i kata zajaśniała grobowem światłem w jego duszy.
Jan Valjean nie bez trudności przeciągnął Javerta przez małą barykadę uliczki Mondétour, nie puszczając go jednak ani na chwilę.
Gdy stanęli za wałem, byli sami na ulicy. Nikt ich nie mógł widzieć. Róg kamienicy zasłaniał ich przed okiem walczących. O kilka kroków od barykady sterczał straszny stos trupów.