Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było źrenicą, koszula, opinająca się z pośpiechem, by ukryć ramiona za lada sunięciem krzesła lub turkotem przejeżdżającego powozu — sznurki zawiązane, haftki zapięte, zaciśnięte sznurówki, dreszcze chłodu i wstydu, przedziwny przestrach we wszystkich poruszeniach, niepokój prawie skrzydlaty, gdy niczego nie potrzeba się lękać, koleje odziewania się, rozkoszne jak obłoki poranne: tego wszystkiego nie godzi się opowiadać, samo napomknienie już jest zbytecznem.
Oko mężczyzny z religijniejszą czcią spuszczać się winno wobec wstającej z łoża dziewicy, niż wobec wschodzącej gwiazdy. Możność zobaczenia jej powinna ze czcią się cofnąć. Puszek brzoskwini, pyłek śliwki, promienisty kryształ śniegu, skrzydła motyla, umączone piórkami, są rzeczy grube i szorstkie w porównaniu z tą czystością, która nawet nie wie, że jest czystą. Dziewica jest tylko błyskiem marzenia i nie jest jeszcze posągiem. Jej alkowa kryje się w posępnej części ideału. Zuchwałe dotknięcie spojrzenia kazi ten półcień tajemniczy. Tu patrzyć, to znieważać.
Nie będziemy więc opisywali miłego krzątania się Cozetty przy gotowalni.
Powiastka wschodnia mówi, że Bóg stworzył różę białą, ale Adam spojrzał na nią w chwili, gdy się otwierała, i zawstydzona stała się różową. Należymy do tych, co stają zdumieni i czcią przejęci wobec dziewic i kwiatów.
Cozetta ubrała się prędko, uczesała, ustroiła głowę, co było rzeczą prostą w owym czasie, gdy kobiety nie wypełniały swych splotów i warkoczy poduszeczkami i beczułkami, i nie kładły krynolin w swe włosy. Potem otworzyła okno i powiodła oczyma dokoła, spodziewając się ujrzeć choć kawałek ulicy, jaki róg domu, trochę bruku, gdzieby mogła dostrzedz Marjusza. Podwórko otoczone było wysokiemi mura-