Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z gorzką, śliną boleści, ledwie mogła wyjąkać: — Ojcze! nie opuszczaj nas, nie opuszczaj! Czyż po tośmy cię odzyskali, by stracić na zawsze?
Konanie, rzec można, posuwa się jak wąż. To odchodzi, to przybywa, to zbliża się ku mogile, to znowu zawraca do życia. Jest jakieś wahanie się i niepewność w umieraniu.
Jan Valjean po chwilowem omdleniu, wyprostował się, wstrząsnął czoło, jakby chciał zrzucić z niego ciemności i znowu zdawał się silnym i pogodnym. Wziął kraj rękawa Cozetty, podniósł do ust i pocałował.
— Przychodzi do siebie, doktorze, wraca do życia! — zawołał Marjusz.
— Jesteście dobrzy oboje — rzekł Jan Valjean. Powiem wam, co mi sprawiło przykrość. Martwiło mię to, panie Pontmercy, że nie chciałeś tknąć się tych pieniędzy. Pieniądze te rzeczywiście należą do twojej żony. Wytłómaczę wam to, moje dzieci; już dlatego samego rad jestem, że was widzę. Gagatek czarny pochodzi z Anglji, a gagatek biały z Norwegji. Zapisane to jest na tym papierze, który sobie odczytacie. Do bransoletek wynalazłem sposób zastępowania kółek z blaszki lutowanej, przez kółka z blaszki zsuniętej. To ładniejsze a mniej kosztuje. Można na tem dużo zarobić. Majątek Cozetty jest jej istotną własnością. Podaję wam ten szczegół, byście mieli spokojne sumienie.
Odźwierna weszła na górę i spojrzała przez drzwi odemknięte. Lekarz dał jej znak, by odeszła, ale gorliwa kobiecina, oddalając się, zawołała na umierającego:
— Przysłać panu księdza?
— Jest przy mnie — odpowiedział Jan Valjean.
I palcem wskazał na punkt nad swoją głową, jakby tam widział kogoś.
Prawdopodobnie biskup był w istocie przytomny temu konaniu.
Cozetta wsunęła mu ostrożnie poduszkę pod plecy.