Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cozetta zerwała z siebie szal i rzuciła kapelusz na łóżko.
— To mi zawadza — rzekła.
I siadając na kolanach starca, wdzięcznie odgarnęła jego białe włosy i pocałowała go w czoło.
Jan Valjean nie opierał się, odurzony radością.
Cozetta, która ledwie coś pojmowała z tego, co zaszło, podwoiła pieszczoty, jakby chciała zapłacić dług Marjusza.
Jan Valjean wyszeptał:
— Jacy jesteście niedorzeczni! Sądziłem, że już jej nie zobaczę. Wyobraź sobie, panie Pontmercy, że w chwili gdyście weszli, powiedziałem sobie: Już wszystko skończone. Oto jej sukienka, jestem nędzny człowiek, już nie zobaczę Cozetty, mówiłem w chwili właśnie, gdyście wstępowali na schody. Nie byłżem głupi! Tacy to my śmieszni. Zapominamy, że jest Pan Bóg. Pan Bóg mówi: Wyobrażasz sobie, że cię opuszczą, głuptasiu! Nie. Nie, tak nie będzie. Biedny poczciwiec potrzebuje anioła. I anioł przychodzi. I widzi swoją Cozettę! i widzi swoją małą Cozettę! Ach! byłem bardzo nieszczęśliwy.
Przez chwilę nie mógł mówić, potem ciągnął dalej:
W istocie bardzo potrzebowałem widzieć Cozettę, choć czasami. Sercu także potrzebny jest pokarm. Wszelako czułem dobrze, że jestem zbyteczny. Tłómaczyłem to sobie, mówiłem: nie potrzebują cię, pozostań w swoim kącie, człowiek nie ma prawa się uwieczniać. Ach! Bogu dzięki, oglądam ją jeszcze! Czy wiesz Cozetto, że twój mąż jest bardzo piękny? A, masz śliczny kołnierzyk haftowany, to dobrze. Lubię tak i deseń. Mąż ci go wybrał, nie prawdaż? A przytem potrzebne ci są kaszmiry. Panie Pontmercy, pozwól mi jej ty mówić. Nie na długo.
A Cozetta mówiła:
Co, za złośliwość tak nas opuszczać! Gdzie ojciec się obracał? dlaczego tak długo był nieobecny? Dawniej podróże ojca nie trwały dłużej nad trzy lub