Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go oddawna, a to w charakterach nieśmiałych i zamkniętych jak Marjusza, bardziej pomnażało tę niemożność.
Pięciu ludzi wybranych opuścili barykadę uliczki Mondétour; doskonale wyglądali na gwardzistów narodowych. Jeden z nich, odchodząc, płakał. Wszyscy uściskali się z pozostałymi.
Gdy, wróceni do życia, pięciu odeszli, Enjolras pomyślał o skazanym na śmierć. Wszedł do izby dolnej. Javert, przywiązany do słupa, marzył.
— Potrzeba ci czego? — zapytał Enjolras.
Javert odpowiedział:
— Kiedy mię zabijecie?
— Poczekaj. W tej chwili potrzebujemy wszystkich ładunków.
— Więc dajcie mi wody — rzekł Javert.
Enjolras sam mu podał szklankę wody, a że Javert był związany, podniósł mu szklankę do ust.
— Nic więcej? — zapytał Enjolras.
— Niewygodnie mi przy tym słupie — odpowiedział Javert. Nie bardzoście czuli, kiedy mię zostawiliście noc całą. Możecie mię związać, jak wam się spodoba, ale połóżcie mię na stole, jak tego.
I skinieniem głowy wskazał na ciało p. Mabeuf.
Był, jak sobie przypominacie, w głębi izby duży i długi stół.
Na rozkaz Enjolrasa czterech powstańców odwiązali Javerta od słupa. Gdy go rozwiązywano, piąty trzymał bagnet przyłożony do jego piersi. Pozostawiono ręce skrępowane z tyłu, a nogi przewiązano sznurkiem mocnym, tak, iż mógł stąpać drobnym krokiem, jak idący na rusztowanie i tak zaprowadzono go na drugi koniec izby do stołu, na którym, rozciągnionego mocno, związali w pasie.
Dla większego bezpieczeństwa, zarzucono mu postronek na szyję, skrzyżowano dwa jego końce na brzuchu, przeciągnięto sznur przez nogi i przywiązano do rąk.