Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że dnia 6-go czerwca na rozkaz ajenta policji, stał od trzeciej po południu do nocy na ulicy nadbrzeżnej przy Polach Eelizejskich nad stokiem Wielkiego kanału; że około godziny dziewiątej wieczór, otworzyła się krata kanału od strony rzeki i wyszedł z niej człowiek, niosący drugiego człowieka, który zdawał się umarły; że ajent, który stał na czatach w tem miejscu, aresztował żyjącego i zabrał zmarłego człowieka; że na rozkaz ajenta on, dorożkarz, zabrał wszystkich do swego powozu i odjechał na ulicę Panien Kalwarji; że tu złożono człowieka zmarłego; że człowiekiem zmarłym był pan Marjusz, że on, dorożkarz, poznaje go choć „tym razem“ żyjącego; że następnie znowu wsiedli do powozu, że zaciął konie i o kilka kroków od bramy Archiwum zawołano, by się zatrzymał, że na ulicy zapłacono go i odprawiono, że ajent uprowadził drugiego człowieka i że nie wiedział o niczem więcej, bo noc była bardzo ciemna.
Marjusz, jakeśmy powiedzieli, nic sobie nie przypominał. To jedno tylko pamiętał, że jakieś silne ręce ujęły go w chwili, gdy padał na wznak na barykadę; później nic nie widział i odzyskał przytomność dopiero u pana Gillenormand.
Gubił się w domysłach.
O swojej tożsamości wątpić nie mógł. A jednak jak się to stało, że padłszy na ulicy Konopnej, zabrany został przez ajenta policji nad brzegiem Sekwany przy moście inwalidów? Ktoś przeniósł go z dzielnicy Targów na Pola Elizejskie. Jakim sposobem? Przez kanał ściekowy. Poświęcenie niesłychane!
Ktoś? co za jeden?
Tego człowieka szukał Marjusz.
O tym człowieku, jego zbawcy, żadnej wiadomości, żadnego śladu, żadnej wskazówki.
Chociaż zmuszony był postępować bardzo oględnie w tym względzie, Marjusz posunął poszukiwania aż do prefektury policji. I tu, jak wszędzie, nie dowiedział się nic nowego. Prefektura nawet mniej wie-