Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





X.
Powrót marnotrawnego syna.

Za każdem wstrząśnieniem dorożki kropla krwi spadała z włosów Marjusza.
Ciemna noc zapadła, gdy dorożka stanęła przed numerem 6 ulicy Panien Kalwarji.
Javert wysiadł pierwszy, jednym rzutem oka przekonał się o numerze nad bramą i podniósłszy ciężki młotek z kutego żelaza, ozdobiony według staroświeckiej mody trykającemi się kozłem i satyrem, silnie uderzył w bramę. Otworzyły się drzwi, Javert je popchnął. Ukazał się stróż ze świecą w ręku, ziewający, na wpół rozbudzony.
Wszystko spało w domu. W Marais wcześnie idą spać, zwłaszcza w czasach zawieruchy.
Tymczasem Jan Valjean i woźnica znieśli Marusza z dorożki, Jan Valjean podtrzymując pod pachy a woźnica za nogi.
Tak niosąc Marjusza, Jan Valjean wsunął rękę pod jego odzież nieco podartą, przyłożył ją do piersi, upewnił się, że serce biło jeszcze. Bilo nawet trochę silniej, jakby trzęsienie dorożki rozbudziło nieco życie.
Javert odezwał się do odźwiernego tonem, jaki przystoi ajentowi władzy, mówiącego do stróża domu buntowniczego:
— Niejaki Gillenormand?