Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w płócienne spodnie, mieli bose nogi w chodakach. Reszta ubrania zależała od fantazji nędzników. Odzież ich była ohydnie pstrokata; nic żałobniejszego nad widok arlekina w łachmanach. Pogięte kapelusze pilśniowe, czapki zamazane smołą, obrzydliwe brudne szlafmyce, czarne surduty popękane na łokciach, niektórzy w kapeluszach kobiecych; inni mieli na głowach koszyki; przez podartą odzież widziałeś obrośnięte piersi i na ciele wyryte różne wizerunki to świątyń miłości, to serc płomienistych, to kupidynów. Widziano także liszaje i czerwone chorobliwe piętna. Dwóch lub trzech mieli zwieszony pod nogi sznur słomiany, który zastępował im strzemiona. Jeden z nich trzymał w ręku, podniósł do ust i zdawał się gryść coś nakształt czarnego kamienia; był to chleb, który chciwie zajadał. Widziałeś tylko oczy suche, zagasłe lub płonące złowrogiem światłem. Żołnierze eskorty przeklinali, ludzie zakuci siedzieli spokojnie; czasem rozległ się trzask bicza smagającego łopatki lub głowę; niektórzy z nich poziewali; łachmany były straszne; wisiały nogi, kołysały się ramiona, głowy uderzały o siebie, brzęczały żelaza, źrenice ciskały srogie płomienie, pięści zaciskały się konwulsyjnie, lub otwierały bezwładnie jak ręce trupa; za konwojem rozlegały się wesołe śmiechy gromady dzieciaków.
Ten szereg powozów był straszny. Oczywiście jutro, może za godzinę spadnie ulewa, za nią druga i trzecia, i przemoczy do nitki zniszczone odzienie, i ludzie ci, raz zmoczeni, nie osuszą się nigdy, raz zamrożeni, nie ogrzeją się nigdy; ich płócienne spodnie przylepią się do kości, woda zapełni ich chodaki, razy batogów nie powstrzymają szczękania zębami, łańcuch będzie ich trzymał za szyję, a nogi pozostaną zwieszone: i nie podobna bez drżenia spojrzeć na te istoty ludzkie, skrępowane i w milczeniu znoszące wszystko na zimnej mgle jesiennej, wystawione na deszcz, wicher, słotę i wszelkie zmiany powietrza, jak drzewa i kamienie.