Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jednakże mimowolnie powiedziała sobie, że młodzieniec ten ma piękne włosy, piękne oczy, piękne zęby, miły dźwięk głosu, gdy go słyszała, jak rozmawiał z towarzyszami, że chodził pochylony, ale z wdziękiem jemu tylko właściwym, że zdawał się wcale nie głupi, że cała jego postać była szlachetna, miła, prosta i dumna, i wreszcie, że wyglądał biednie, ale bardzo przyzwoicie.
Tego dnia, gdy spotkały się ich oczy i powiedziały sobie nagle te pierwsze, ciemne i niewysłowione rzeczy, które szepcze spojrzenie. Cozetta zrazu nie rozumiała. Zamyślona wróciła do domu przy ulicy Zachodniej, gdzie Jan Valjean, według zwyczaju, przepędzał sześć tygodni. Nazajutrz, obudziwszy się, pomyślała o nieznajomym młodzieńcu, który dawniej tak obojętny i zimny, teraz zdawał się zwracać na nią uwagę, i bynajmniej nie sprawiło jej to przyjemności. Owszem, zagniewaną była na ten piękny i wzgardliwy posąg. Żądza walki obudziła się w jej duszy. Zdawało się jej i czuła już dziecinną radość na myśl, że wkrótce się pomści.
Wiedząc, że jest piękną, czuła dobrze choć niewyraźnie, że ma broń. Kobiety bawią się ze swą pięknością, jak dzieci z nożami. Ranią się od niej.
Przypominacie sobie wahania Marjusza, jego obawy i trwogi. Siedział jak przykuty do ławki i nie zbliżał się. Gniewało to Cozettę. Jednego dnia rzekła do Jana Valjean: — Ojcze, przejdźmy się trochę w tamtą stronę. Widząc, że Marjusz nie przychodzi do niej, szła ku niemu. W takich razach każda kobieta podobną jest do Mahometa. A przytem, rzecz dziwna, pierwszy symptomat prawdziwej miłości w młodzieńcu jest bojaźliwość, a w dziewicy śmiałość. Dziwi to, a jednak nic nadto prostszego. Są to dwie płci, które mając zbliżyć się ku sobie, wzajem pożyczają swoich przymiotów.
W tym dniu spojrzenie Cozetty zawróciło głowę