Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jako wynagrodzenie kosztów pięcioletniego utrzymania dziecka.
W taki sposób Jan Valjean opuścił klasztor Nieustającej Adoracji.
Opuszczając klasztor, sam wziął na ręce, nie chcąc powierzyć posługaczowi, mały kuferek, od którego zawsze miał klucz przy sobie. Kuferek intrygował Cozettę z powodu, że wydawał woń balsamiczną.
Powiedzmy jeszcze, że odtąd z kuferkiem tym nigdy się nie rozstawał. Bywała to pierwsza, a niekiedy jedyna rzecz, którą, przeprowadzając się zabierał. Cozetta śmiała się z tego i, nazywając kuferek nieodłącznym, mawiała: — Zazdroszczę mu.
Zresztą Jan Valjean z pewną trwogą ukazał się na wolnem powietrzu.
Wynalazł dom przy ulicy Plumet i w nim się zagrzebał. Odtąd nazywał się Ultim Fauchelevent.
Współcześnie najął dwa inne mieszkania w Paryżu, by mniej zwracać na siebie uwagę, niż gdyby ciągle w jednej dzielnicy przebywał, by w potrzebie oddalić się w razie najlżejszego niepokoju i nie być z nienacka zaskoczonym, jak owej nocy, gdy cudownie wymknął się Javertowi. Dwa te mieszkania były nędznej powierzchowności w dzielnicach bardzo oddalonych od siebie: jedno przy ulicy Zachodniej, drugie przy ulicy Człowieka Zbrojnego.
Czasami udawał się to na ulicę Człowieka Zbrojnego, to na ulicę Zachodnią i przepędzał tam miesiąc lub półtora z Cozettą, nigdy nie biorąc starej Toussaint. Używał do usługi stróży i podawał się za kapitalistę z okolic Paryża, mającego interesa w stolicy. Człowiek ten, tak cnotliwy, miał trzy mieszkania w Paryżu, by ujść baczności policji.