Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





II.
Ostatni kres

Marjusz doszedł do Targów.
Tu wszystko było spokojniejsze, ciemniejsze i bardziej jeszcze nieruchome, niż na sąsiednich ulicach. Rzekłbyś lodowy spokój grobu wyszedł z ziemi i rozlał się po niebie.
Jednakże czerwonawe światło rysowało na czarnem tle wyniosłe dachy domów, które zamykały ulicę Konopną od strony Św. Eustachego. Był to odblask pochodni, palącej się na barykadzie Koryntu. Marjusz udał się w kierunku czerwonego światła. Doszedł do Targu Buraków i zobaczył ciemną głąb ulicy Dominikańskiej. Wszedł w nią, niespostrzeżony od placówki powstańców, czuwającej w przeciwnym rogu. Uczuł, że zbliża się do tego, czego szukał i szedł ostrożnie na palcach. Tak dotarł do rogu krótkiego odłamka uliczki Mondétour, który, jak sobie przypominacie, był jedynym punktem komunikacji z miastem, zachowanym przez Enjolrasa. Na rogu ostatniego domu na lewo wysunął głowę i spojrzał w odłamek uliczki Mondétour.
Nieco za ciemnym rogiem tej uliczki i ulicy Konopnej, rzucającej szeroką płachtę cienia, spostrzegł kilka świateł na brukach, część szynkowni, a w tyle lampę, migotającą w niekształtnym murze i siedzących