— Dobre.
— Kartaczowanie z harmat.
— Dobre. A dokąd wy idziecie?
— My idziemy obalić Ludwika Filipa i jego ministerjum.
— Dobre.
I spiesznie szedł za niemi. Od tej chwili nie wyrzekł ani słowa. Chód jego stał się pewnym i silnym. Robotnicy chcieli go prowadzić pod rękę, odmówił skinieniem głowy. Posunął się do pierwszego szeregu z rucham i idącego, a twarzą śpiącego człowieka.
Mały Gavroche, niby trębacz, szedł przed pierwszym szeregiem, śpiewając na całe gardło:
Cóż, czy pójdziemy dziś do lasku?
Karol Karolki pytał w przód.
Hu! hu! hus!
Pod cień brzóz.
Mam tylko Boga, króla grosz i but.
Na jeden krzaczek tymiankowy,
Napić się rosy porankowej
Dwa wróble razem siadły w chłód.
Hi! hi! bip!
W cieniu lip.
Mam tylko Boga, króla, grosz i but.
Tam znów maleńkie dwa wilczęta
Pijane były jak bydlęta,
Tygrysy drwiły z nich w śród grót.
Ha! ha! ham!
W cieniu palm.
Mam tylko Boga, król, grosz i but.
To przysięgamy, to znów klniemy,