Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
W nocy nic nie widzimy wcale,

W dzień widzimy doskonale.
Spasły mieszczuch jak miech sapie,
Nim sens pism fałszywych złapie;
Wielbcie cnoty, zbawcie dusze,

Hej! spiczaste kapelusze!

Był to mały Gavroche, idący na wojnę.
Na bulwarze spostrzegł, że pistolet nie miał kurka.
Od kogo nauczył się tej zwrotki, którą przyśpiewywał sobie w marszu, gdzie się nauczył innych piosneczek, które tak chętnie śpiewał przy każdej sposobności? nie wiemy. Kto wie? może sam je tworzył. Zresztą Gavroche znał wszystkie ludowe piosneczki, będące w obiegu, i zdobił je własnemi pomysłami. Psotnik i sowizdrzał umiał łączyć w harmonijną całość głosy przyrody z głosami Paryża. Melodję ptaków zastosowywał do pieśni warsztatowych, znał się z uczniami malarskiemi, plemieniem jak on koczującem. Jak się zdaje był kilka miesięcy uczniem w drukarni. Jednego dnia członek akademji, p. Bavur Lormida, polecił mu jakąś robotę. Gavroche był ulicznikiem literackim.
Zresztą Gavroche się nie domyślał, że owej szkaradnej nocy dżdżystej, w której ofiarował dwom dzieciakom gościnność swego słonia, spełniał urząd opatrzności względem własnych braci. Brat wieczorem, nad ranem ojciec, tak przepędził noc swoją. Opuszczając ulicę Billettes przed świtem, spiesznie wrócił do słonia, artystycznie wyjął z niego dwóch dzieciaków, podzielił między nich śniadanie własnego pomysłu, potem odszedł, powierzając ich dobrej matce ulicy, która i jego wychowała. Rozstając się z nimi, powiedział im, by wieczorem stawili się w tem samem miejscu i na pożegnanie wypalił im taką perorę: — Łamię kij, inaczej mówiąc, daję drapaka, czyli, jak mówią u dworu, czmycham. Malcy, jeśli nie znajdziecie papy i mamy, wróćcie tu wieczorem. Dam wam kolację i ułożę spać. Dwa dzieciaki, czy zabrane przez policjanta, czy skradzione przez jakiego kuglarza, czy też po prostu za-