Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowie, bliskich wyjścia i czemś bardzo zajętych Courfeyrac’a, Enjolras’a, Feuilly i Combeferra.
Courfeyrac zapytał go:
— Czy pójdziesz na pogrzeb jenerała Lamarque?
Zdawało mu się, że Courfeyrac mówi po chińsku.
Wyszedł w pewien czas po nich.
Przez cały dzień włóczył się bez celu, czasami deszcz padał, ale tego nie spostrzegał; kupił na obiad bułeczkę u piekarza, włożył ją, do kieszeni i zapomniał o niej. Zdaje się, że nie wiedząc o tem, kąpał się w Sekwanie. Są chwile, w których pod czaszką jest piec ognisty. Marjusz był w jednej z chwil takich. Nic się nie spodziewał i niczego już nie lękał; od wczoraj powziął postanowienie. Czekał wieczora z gorączkową niecierpliwością — jedna tylko jasna myśl mu świeciła, że o dziewiątej zobaczy Cozettę. To ostatnie szczęście było teraz całą jego przyszłością, później zapadnie cień. Czasami, chodząc po najsamotniejszych bulwarach, zdawało mu się, że słyszy w Paryżu jakąś dziwną wrzawę.
Gdy noc zapadła, punkt o dziewiątej, jak obiecał Cozecie, był na ulicy Plumet. Gdy się zbliżył do kraty, zapomniał o wszystkiem. Czterdzieści ośm godzin upłynęło jak nie widział Cozetty, teraz ją ujrzy, wszelka inna myśl znikła, czuł tylko niewymowną i głęboką radość. Minuty, w których przeżywamy wieki mają to wszechwładnego i cudownego, że gdy nadchodzą, całkowicie zapełniają serce.
Marjusz usunął kratę i rzucił się do ogrodu. Nie było Cozetty na miejscu, gdzie zwykle go czekała. Przedarł się przez gęstwinę i szedł do ganku. — Tu mię czeka — rzekł. I tu nie było Cozetty. Podniósł oczy, okiennice były zamknięte. Obszedł ogród, ogród był pusty. Wówczas wrócił do pawilonu i oszalały z miłości, pijany, przerażony, przywiedziony do rozpaczy boleścią i niepokojem, niby pan, wracający do siebie o niezwykłej godzinie, zaczął stukać w okiennice. Stukał, walił, nie troszczył się o to, że otworzy się