Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





III.
Widziadło ukazuje się ojcu Mabeui.

Marjusz nie chodził już do nikogo, niekiedy tylko zdarzyło mu się spotkać z ojcem Mabeuf.
Gdy Marjusz zwolna zstępował po ponurych stopniach, któreby można nazwać schodami piwnicy, prowadzącemi do ciemności, zkąd słychać nad głową chodzących szczęśliwców, p. Mabeuf także zstępował na dół.
Flory okolic Cauteretz nikt zgoła nie kupował. Doświadczenia z indygo nie udawały się w małym ogródku austerlickim, źle wystawionym na działanie słońca. P. Mabeuf mógł tam hodować tylko kilka rzadkich kwiatów, lubiących cień i wilgoć. Jednakże nie tracił odwagi. Dostał kawałek ogrodu Botanicznego w dobrem miejscu, i tam „własnym kosztem“ robił próby z indygo. Na to zastawił w lombardzie blachy swojej Flory. Śniadanie ograniczył do dwóch jaj, z których jedno ustępował starej służącej od piętnastu miesięcy nie biorącej zasług. Często śniadanie było całodziennym pokarmem. Nie śmiał się już śmiechem dziecinnym, stał się milczący i nie przyjmował gości. Marjusz dobrze robił, że nie zachodził do niego. Niekiedy, gdy p. Mabeuf szedł do Ogrodu Botanicznego, starzec i młodzieniec spotkali się na bulwarze Szpitalnym. Nie rozmawiali z sobą i witali się tylko smu-