Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Upadł na ławkę, ona siadła przy nim. Słów im zabrakło. Gwiazdy zaczęły promienieć. Jak się to stało, że usta ich się spotkały? Jak się to dzieje, że ptak śpiewa, że śnieg topnieje, że róża się otwiera, że maj rozkwita, że jutrzenka bieleje w tyle drzew czarnych na drżącym szczycie pagórków?
Pocałunek, to wszystko.
Oboje zadrżeli i spojrzeli na siebie w cieniu błyszczącemi oczyma.
Nie czuli ani chłodnej nocy, ani zimnego kamienia, ani wilgotnej ziemi, ani mokrej trawy, patrzyli na siebie i mieli serce myśli pełne. Nie wiedząc o tem wzięli się za ręcę.
Nie pytała go, ani myślała pytać, którędy wszedł i jak dostał się do ogrodu. Zdawało jej się rzeczą tak prostą, że był przy niej!
Niekiedy noga Marjusza dotknęła nóżki Cozetty i oboje zadrżeli.
Czasami Cozetta wyjąkała słówko. Dusza jej drżała na ustach, jak kropla rosy na kwiecie.
Powoli zaczęli do siebie mówić. Wylanie uczuć nastąpiło po milczeniu, które jest przepełniem serca. Noc pogodna i jasna świeciła nad ich głowami. Dwie te istoty czyste jak duchy, powiedziały sobie wszystko, swe sny, upojenia, zachwyty, złudzenia i upadki, jak ubóstwiali się zdaleka, jak pragnęli się zbliżyć; opowiedzieli rozpacz swoją, gdy przestali się widywać. W idealnej poufałości, której nic już powiększyć nie mogło, powierzyli wszystko, co mieli najskrytszego i najbardziej tajemniczego. Opowiedzieli z całą szczerością złudzenia, wszystko, cokolwiek miłość młodość i reszta dzieciństwa podsunęła im na myśl. Dwa te serca przelewały się jedno w drugie i po upływie godziny, młodziec miał w sobie duszę dziewicy, a dziewica miała duszę młodzieńca. Przeniknęli się, oczarowali, olśnili.