Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powiedzieć choćby nie chciał; i gdzie jest dziewczyna? i gdzie jest worek? Takto byłabym tę rzecz urządziła, żeby to na mnie! Dobrze to powiadają, że mężczyźni głupsi są od kobiet. Żywego ducha powiadam, piękny mi numer 17! Ogromna jakaś brama, nic więcej! Co za Fabre? żadnego Fabra nigdzie! I to, leć na złamanie karku, i to, aż na ulicę świętego Dominika, i jeszcze na piwo dorożkarzowi, i djabli tam wiedzą jeszcze co! Gadałam i z odźwiernym i z jego żoną, która jest tęga, poufała sobie kobieta; żadne z nich o niczem takiem nigdy ani słyszało!
Marjusz odetchnął. Ona, Urszula czy Skowronka, bo już i nie wiedział jak ją wreszcie nazywać, była ocalona.
Podczas kiedy jego żona rozwścieczona wykrzykiwała, Thenardier usiadł na stole: pozostał tak czas jakiś nie mówiąc ani słowa, bujając prawą nogą, która była zwieszona, i rozpatrując się w fajerce z wyrazem dzikiego zamyślenia.
Wreszcie rzekł do więźnia tonem powolnym, i w osobliwszy sposób okrutnym:
— Dałeś adres fałszywy? i nacóżeś ty liczył?
— Na to, żeby zyskać na czasie! — krzyknął więzień grzmiącym głosem.
I jednocześnie wstrząsnął swojemi więzami; były poprzecinane. Więzień był już tylko przywiązany do łóżka za nogę.
Zanim siedmiu łudzi, znajdujących się w izbie miało czas opatrzeć się co się stało, on schylił się ku kominowi, ściągnął ręką do fajerki, potem się wyprostował, i naraz Thenardierowa i złoczyńcy, cofnięci zdumieniem w głąb izby, spoglądali na niego z osłupieniem, widząc jak wznosił po nad głową rozpalone do czerwoności dłuto, iskrzące się złowieszczym blaskiem. Był prawie zupełnie wolny, i stał przed niemi w groźnej postawie.
Śledztwo sądowe, które spowodowała następnie zasadzka w ruderze Gorbeau, stwierdziło, że znaleniony został na ziemi w izbie, kiedy tam zeszła policja, mie-