Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przezwisko pana Białego. Ale kim bądź on był, to jednak człowiek ten, skrępowany postronkami, otoczony przez oprawców, na pół zagrążony poniekąd w grób, pogłębiający się pod nim o jeden stopień co chwila; człowiek ten, powtarzamy, równie wobec szaleństwa jak i pozornej potulności Thenardier’a, pozostawał niewzruszonym; i Marjusz nie mógł nie podziwiać w podobnej chwili tego oblicza, tak przepysznie zasmuconego.
Była to widocznie dusza nieprzystępna przerażeniu, i nie znająca bynajmniej, co to jest być zgubionym. Był to jeden z tych ludzi, którzy się nie raczą dziwić, nawet w położeniach najbardziej zrozpaczonych. Jakbądź przełom zdawał się być bliskim, jak bądź nieuniknioną była katastrofa, nie było tam nic z konania topielca, otwierającego pod wodą wzrok pełen okropności.
Thenardier wstał jakby nigdy nic, poszedł ku kominowi, odstawił parawan, opierając go o sąsiedni tapczan, i odsłonił tym sposobem fajerkę pełną żarzących węgli, pośród których mógł więzień rozróżnić najdokładniej dłuto rozpalone do białości i nakrapiane tu i owdzie szkarłatnemi gwiazdkami.
Następnie były karczmarz wrócił zasiąść znowu naprzeciw pana Białego.
— Ciągnę dalej — rzekł. — Jak powiedziałem, możemy się porozumieć. Ułóżmy się tedy po przyjacielsku. Zrobiłem nic do rzeczy, unosząc się przed chwilą; nie wiem istotnie co mi się stało. Zaszedłem nawet za daleko; powiedziałem kilka niedorzeczności. Naprzykład, między innemi, z powodu żeś pan miljonerem, powiedziałem ci, że będę wymagał pieniędzy, dużo pieniędzy, ogromnie dużo pieniędzy. Toby nie było rozsądnemu Boże drogi! bądź sobie tam bogaty, mój panie, musisz mieć także swoje wydatki; któż ich nie ma! Otóż ja nie chcę cię bynajmniej zniszczyć, nie jestem wcale derusem, jakby sądzić można. Nie jestem też z rzędu tych ludzi, co to mając przewagę położe-