Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chodząc przed jednemi z nich, Marjusz dostrzegł wyraźnie w niezamieszkałej izdebce, cztery głowy ludzi jakichś stojących nieruchomo, które oświecały nieco resztki dnia, wkradające się przez okienko.
Marjusz nie starał się tam bardzo rozpatrywać, nie chcąc być sam widzianym, i udało mu się nareszcie dostać do swego pokoju, niepostrzeżenie i bez hałasu. Stało się to w sam czas; bo w chwilę potem usłyszał, jak pani Burgon wychodziła właśnie na miasto, zamykając za sobą na klucz drzwi od domu.