Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.






VII.
Strategja i taktyka.

Marjusz ze ściśniętem sercem już się zabierał zejść z owego obserwatorjum, które sobie był urządził, kiedy znagła zwrócił jego uwagę jakiś nowy hałas. Pozostał jeszcze na miejscu.
Drzwi izby otworzyły się znagła. Ukazała się w progu starsza córka. Miała na nogach grube chodaki męzkie, powalane błotem, które poobryzgiwało było nawet jej czerwone nogi aż do kostek, i była ubrana w jakieś stare okrycie obszarpane, którego na niej Marjusz nie widział poprzednio, gdyż jej zapewne rzuciła, idąc do niego, aby wzbudzić swoją nagością więcej litości, i narzuciła znowu na siebie, wychodząc na miasto. Wszedłszy, pociągnęła drzwi za sobą, zatrzymała się przez chwilę dla nabrania tchu, gdyż zdawało się, że biegła szybko, a potem zawołała z wyrazem tryumfu i radości:
— Idzie!
Ojciec zwrócił się ku niej, kobieta także obróciła ku niej głowę, tylko mała dziewczyna ani się ruszyła.
— Kto taki? — zapytał ojciec.
— A, ten tam.
— Co? filantrop?
— Tak.