Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyna zdawała się nawet nie oddychać. Słychać było skrzyp pióra po papierze.
Człowiek mruczał, nie przestając pisać.
— Łajdactwo! łajdactwo! wszystko jest łajdactwo!
Ten warjant do epiphonemu Salomona wyrwał westchnienie kobiecie.
— Mój robaczku, uspokój się — mówiła. Bo sobie jeszcze zaszkodzisz, kochanie. Za wiele i tak twojej łaski, że piszesz do tych gałganów, moje serce.
W nędzy ciała tulą się jedne do drugich, jak wśród zimna, ale za to serca się oddalają. Według wszelkiego podobieństwa, kobieta ta musiała kochać kiedyś tego człowieka całą siłą przywiązania, na jakie ją stać było. Ale prawdopodobnie zgasło to uczucie w codziennych i zobopólnych wyrzutach, wywoływanych przez dotkliwy niedostatek, ciążący na całej rodzinie. Nie miała już w sercu dla męża jak tylko popioły przywiązania. Przecież przezwiska pieszczotliwe, jak to często bywa, przeżyły resztę. Mówiła mu zawsze, jak dawniej: kochanku, serce, mężulku, i t. p. ale ustami tylko, bo serce milczało.
Człowiek znów się zabrał do pisania.