Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

alei, powolnie i jakby wbrew swojej woli; było mu, jakby go coś popychało i odciągało zarazem. Nie zdawał sobie z tego wcale sprawy, i przywidziało mu się, że to było jak codzień.
Wchodząc w aleję, spostrzegł w drugim jej końcu siedzących jak zwykle na swej ławce, pana Białego i jego córkę. Zapiął się aż pod szyję, obciągnął na sobie tużurek, żeby się nigdzie nie marszczył, spojrzał sobie z pewnem zadowoleniem na spodnie i buty, i począł iść ku ławce. Było nieco ataku w tym pochodzie, i niewątpliwie nawet jakieś zachcenie podboju. Dlatego też w takiem znaczeniu mówię, że szedł ku ławce, jakby powiedział: Hannibal szedł na Rzym.
Zresztą, wszystko w tych jego poruszeniach było tylko machinalne, i nie przerwały one ani na jotę zwykłych zajęć i prac jego umysłu. Przemyśliwał w tej chwili nad tem: że podręcznik bakalaureatu jest to książka rzadkiej głupoty, i że musiała zostać napisaną przez najszczerszych niedołęgów, skoro tam rozbierają, jakby arcydzieła rozumu ludzkiego, aż trzy tragedje Rasyna, a jedną tylko komedję Moliera. Doświadczył jakby przeraźliwego świstu w uchu. Zbliżając się do ławki, jeszcze sobie wygładzał fałdy tużurka, a oczy jego wlepiały się w dziewczynę. Zdawało mu się, że zapełniała cały koniec alei jakąś nieokreśloną jasnością błękitnawą.
Im się bardziej zbliżał, tem coraz więcej zwalniał kroku. Przybywszy do pewnej odległości od ławki, ale jeszcze nie doszedłszy do końca alei, zatrzymał się, i sam nie wiedząc jak się to stało, zawrócił się nazad. Bo nawet nie powiedział sobie w duszy: że nie potrafi dojść do końca. W ten sposób, zaledwie go dziewczyna mogła spostrzedz zdaleka, i widzieć jak pięknie wyglądał w nowem swojem ubraniu. Jednak trzymał się bardzo prosto, żeby się dobrze mógł wydawać na przypadek, gdyby mu się ktoś, będący za nim, przypatrywał.