Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdaje się, że za dni naszych znajdują, także różki z prochem i kulami, a czasem starą talję kart zatłuszczonych i brudnych w które widocznie grywali djabli. Tryphon nie wpisał tych dwóch rzeczy, bo żył w dwunastym wieku i jak się zdaje djabeł nie miał tyle dowcipu, by wynaleźć proch przed Rogerem Bakonem a karty przed Karolem VI.
Zresztą kto gra w te karty, niezawodnie straci cały majątek, proch zaś znaleziony w różku ma tę własność, że rozsadza fuzję na kawałki i twarz kaleczy.
Otóż wkrótce po tem, jak się zdawało prokuratorji, że uwolniony galernik Jan Valjean korzystając z kilko dniowej swobody po ucieczce z więzienia, krążył w okolicach Montfermeil, zauważono w tej wiosce, że pewien stary dróżnik nazwiskiem Boulatruelle za często chodził do lasu. Wiedziano, że Boulatruelle był niegdyś na galerach i zostawał pod nadzorem policyjnym, a że nigdzie nie mógł znaleźć roboty, administracja przyjęła go za zniżoną płacę na dróżnika gościńca poprzecznego między Gagny i Lagny.
Mieszkańcy wioski z ukosa patrzyli na Boulatruella, był nazbyt uniżony i pokorny, zdejmował czapkę przed wszystkimi, drżał i uśmiechał się na widok żandarmów, prawdopodobnie był w zmowie ze złodziejami; miano też podejrzenie, że o zmierzchu zaczajał się w lesie na przechodniów. Jedno tylko za nim przemawiało, że pił.
Zauważono, iż od pewnego czasu Boulatruelle wcześnie porzucał robotę na drodze i szedł do lasu z motyką. Spotykano go wieczorem na najsamotniejszych łączkach w lesie, w najdzikszych gęstwinach, jakby czegoś szukał; niekiedy widziano, że kopał doły. Poczciwe kobiety przechodzące lasem zrazu brały go za czarta, potem poznawały Boulatruella, ale nie bardzo to je uspakajało. Boulatruelle widocznie nie rad był tym spotkaniom i usiłował ukryć się; słowem było coś tajemniczego w jego postępowaniu.