Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zresztą, zdawał się nie mieć żadnego członka zgruchotanego; jakimś szczęśliwym trafem — jeśli można użyć tego wyrazu — trupy nad nim utworzyły jakby łuk sklepiony i uchroniły od zgniecenia. Oczy miał zamknięte.
Na pancerzu wisiał srebrny krzyż legji honorowej.
Włóczęga oderwał krzyż i wsunął w przepaścistą kieszeń pod kapotą.
Potem obszukał kamizelkę oficera, uczuł zegarek i sakiewkę, wyjął i schował do kieszeni.
Gdy w ten sposób ratował umierającego, oficer otworzył oczy.
— Dziękuję — rzekł słabym głosem.
Nagle poruszenia człowieka, który go wyciągnął, chłód nocy i świeże powietrze, którem swobodnie odetchnął, obudziły go z letargu.
Włóczęga nie odpowiedział. Podniósł głowę, usłyszał stąpania na płaszczyźnie; prawdopodobnie zbliżał się patrol.
Oficer szepnął głosem w którym jeszcze było konanie:
— Kto wygrał bitwę?
— Anglicy — odpowiedział włóczęga.
Oficer mówił dalej:
— Poszukaj w moich kieszeniach. Znajdziesz sakiewkę i zegarek. Możesz je wziąć.
To już było wykonane.
Włóczęga udał że szuka i rzekł:
— Nic niema.
— Okradziono mię — odrzekł oficer; — szkoda, byłoby dla ciebie.
Coraz głośniej rozlegał się tętent jadących patroli.
— Nadchodzą — rzekł włóczęga czyniąc poruszenie człowieka uciekającego.
Oficer z trudnością podniósł rękę i zatrzymał go:
— Ocaliłeś mi życie. Kto jesteś?