Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

współce z wypadkami, równającej się starożytnej Achillesowej nietykalności.
Jednakowoż pomny na Berezynę, Lipsk, i Fontainebleau, zdaje się, że powinien był nie ufać Waterloo. Tajemnicze zmarszczenie brwi widoczne było w głębinach niebios.
W chwili gdy Wellington cofnął się. Napoleon zadrżał z radości. Ujrzał nagle odsłaniające się wzgórza Mont-Saint-Jean i znikające czoło armji angielskiej. Zbierała się ona, ale usuwając widocznie. Cesarz wspiął się na strzemionach. Błyskawica zwycięztwa zajaśniała w jego oczach.
Zapędzić Wellingtona do lasu i rozbić, toby było stanowczo zgnieść Anglję, pomścić Crecy, Poitiers, Malplaquet i Ramiliers. Mąż z pod Marengo wykreśliłby z karty dziejów Azincourt.
Wówczas cesarz, przemyśliwając o zadaniu strasznego ciosu nieprzyjacielowi, powiódł lunetą po wszystkich punktach placu boju. Za nim gwardja z bronią u nogi spoglądała nań z dołu w uroczystem oczekiwaniu. Myślał, przeglądał wzgórza, znaczył wklęsłości, badał kępy drzew, łany pokryte zbożem, drożyny; zdawał się rachować każdy krzaczek. Długo się przyglądał barykadom angielskim na obu gościńcach, ogromnym złomom drzew, żwirowej drodze z Genappe po nad Haie-Sainte, uzbrojonej dwoma działami, jedynemi w artylerji angielskiej, które mogły dosiądź głębi pola bitwy, i drogi z Nivelles, gdzie połyskiwały bagnety hollenderskie brygady Chassé. Zauważył przy tej barykadzie starą kaplicę Świętego Mikołaja pomalowaną biało, na rogu drożyny poprzecznej ku Braine Alleud. Pochylił się i szepnął coś do przewodnika Lacoste. Przewodnik zrobił głową znak przeczenia, zapewne zdradziecki.
Cesarz wyprostował się i zadumał.
Wellington się cofnął.
Pozostawało tylko go dobić.