Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/387

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieła biskupa. Pewną jest rzeczą, że cnota ma strony, któremi dotyka pychy. Stoi tam most zbudowany przez djabła. Jan Valjean, nie wiedząc może, był dość bliski tego mostu, gdy Opatrzność rzuciła go, do klasztoru Picpusa Małego; dopóki porównywał się tylko z biskupem, czuł się niegodnym i mimowolnie się upokarzał, ale od czasu jak zaczął porównywać się z ludźmi, pycha w nim rosła. Kto wie? może w końcu zwolna wróciłby do nienawiści.
Klasztor powstrzymał go na tej zgubnej pochyłości.
Było to drugie miejsce jego niewoli. W młodości w początkach życia i później świeżo jeszcze, był w innem, strasznem, okropnem miejscu, którego srogość wydawała mu się zawzdy niegodziwością sprawiedliwości i zbrodnią prawa. Dziś z galer dostał się do klasztoru i gdy pomyślał, że cierpiał na galerach, a teraz był tylko widzem klauzury, porównywał te dwa miejsca z pewną obawą.
Niekiedy wsparł się na łopacie i zwolna zatapiał w niezmierzonych głębiach marzenia.
Przypominał sobie dawnych towarzyszów, jak oni byli nędzni; wstawali o świcie i pracowali aż do nocy, zaledwie dawano im czas usnąć; spali na deskach, na których wolno im było kłaść sienniki na dwa tylko cale grube, w salach ogrzewanych jedynie w najzimniejszej porze roku; odziewali się w okropne kaftany czerwone, z łaski pozwalano im nosić spodnie płócienne w czasie wielkich upałów i opończę wełnianą w zimie; nie pili wina ani jedli mięsa, chyba gdy ich wysyłano na ciężką robotę. Żyli bez nazwiska, oznaczani numerami, przemienieni w rodzaj liczb, ze spuszczonemi oczyma, zniżonym głosem, obciętymi włosami, pod batogiem, w sromocie.
Później myśl jego zwracała się do istot, które miał przed sobą.
Istoty te miały także obcięte włosy, spuszczone oczy, zniżony głos, żyły nie w sromocie wprawdzie,