Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Amen — dodał Fauchelevent.
Godzina w samą porę wybiła. Przerwała mowę o tem: jeszczeby też. Gdyby nie to, prawdopodobnie ani przełożona ani Fauchelevent nie wybrnęliby z tej plątaniny.
Fauchelevent otarł czoło.
Przełożona zaczęła znowu szeptać jakąś modlitwę, potem rzekła głośno:
— „Za życia matka Ukrzyżawanie nawracała grzeszników, po śmierci będzie czynić cuda.
— O będzie czynić cuda! — odpowiedział Fauchelevent poprawiając się i usiłując więcej nie potknąć.
— Ojcze Fauvent, zgromadzenie było błogosławione w matce Ukrzyżowanie. Prawda, że nie wszystkim dano umierać jak kardynał Berulle, przy mszy świętej i Bogu oddać ducha, wymawiając słowa: Hanc igitur oblationem. Ale choć nie dostąpiła takiego szczęścia, matka Ukrzyżowanie miała śmierć bardzo piękną. Zachowała przytomność do ostatniej chwili. Mówiła do nas, potem do aniołów. Dała nam swoje ostatnie polecenia. Gdybyście mieli trochę więcej wiary i mogli wejść do jej celi, uleczyłaby waszą nogę samem jej dotknięciem. Uśmiechała się. Czuło się, że zmartwychwstaje w Bogu. Niebo już było w tej śmierci.
Fauchelevent, myśląc, że przełożona odmawia modlitwę, rzekł gdy umilkła:
— Amen.
— Ojcze Fauvent trzeba spełniać wolę umarłych.
Przełożona przerzuciła kilka ziarnek różańca. Fauchelevent milczał. Zakonnica mówiła dalej:
— Radziłam się w tej kwestji wielu duchownych, pracujących w Jezusie Chrystusie, których życie kapłańskie wydaje przedziwne owoce.
— Wielebna matko, daleko tu lepiej słychać dzwonienie za umarłych, niż w ogrodzie.
— Zresztą to więcej niż umarła, to święta.
— Jak wy, wielebna matko.