Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ta, promyk życia na chwilę przemknęły przez tę postać zagasłą, i zlodowaciałą, potem wszystko znikło, i obłąkana znowu została trupem.
Wszystko co żyło w klasztorze, gubiło się w domysłach z powodu tych słów.k. Ile odkryć w tem: A. to August! Oczywiście pani Albertyna pochodziła z najświetniejszego świata, kiedy znała pana Rohan; musiała sama zajmować wysokie stanowisko, kiedy tak poufale mówiła o tak wielkim panu; musiały zachodzić między niemi jakieś stosunki, może pokrewieństwa, ale najpewniej bardzo ścisłe, kiedy go nazwała po imieniu.
Dwie księżne surowych obyczajów, panie Choiseul i Serent, często odwiedzały klasztor, do którego wchodziły zapewne na mocy przywileju Magnates mulieres, i nabawiały strachu pensjonarki. Gdy około nich przechodziły te dwie stare damy, biedne dziewczynki drżały i spuszczały oczy.
Z resztą p. Rohan nie wiedząc o tem, był przedmiotem uwagi pensjonarek. W owym czasie mianowany został wikarjuszem jeneralnym arcybiskupa paryzkiego, i oczekiwał infuły. Miał zwyczaj przychodzić dość często do kaplicy zakonnic Picpusa Małego, i śpiewać nieszpory. Żadna z pensjonarek nie mogła go widzieć, bo go zasłaniała firanka z grubego sukna, ale miał głos łagodny, nieco stłumiony, po którym go poznawały. Był muszkieterem, a przytem uchodził za bardzo zalotnego, ciemne jego włosy pięknie ufryzowane, spadały w puklach dokoła głowy, miał na sobie szeroki pas ze wspaniałej mory i czarną sutannę najwykwintniejszego kroju. Szesnastoletnie wyobraźnie bardzo się nim zajmowały.
Żaden głos z zewnątrz nie dochodził do klasztoru, wszelako jednego roku przedarły się dźwięki fletu. Był to ważny wypadek i ówczesne pensjonarki dziś jeszcze go sobie przypominają.
Ktoś w sąsiedztwie wygrywał na flecie, zawsze jedną piosnkę, teraz zupełnie zapomnianą: Zetulbé moja, przyjdź królować mojej duszy. Słyszano ją dwa lub trzy