Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stoją otworem, ale coś cię przestrzega, abyś tam nie wstępował. Biada temu, kto wnijdzie!
Genjusze, zapuszczając się w niesłychane głębie oderwania i abstrakcji, stojącej, że tak rzekę, ponad dogmatami, przedstawiają swe myśli Bogu. Ich modlitwa zuchwale wyzywa do rozpraw; ich uwielbienie wypytuje, bada: jest to religja bezpośrednia, pełna niebezpieczeństw i odpowiedzialności dla tego, co wdziera się na jej strome wyżyny.
Rozmyślaniu ludzkiemu nie masz granic. Bądź co bądź rozbiera, śledzi, szpera swe własne olśnienia. Powiedziałbym prawie, że pewnym rodzajem świetnego odziaływania olśniewa tą pracą naturę; tajemniczy świat, nas otaczający, wraca co otrzymuje i prawdopodobnie wpatrujący się w nieskończoność, są przez nią rozważani. Jakkolwiekbądź, są na ziemi ludzie — sąż to ludzie? — którzy dostrzegają wyraźnie w głębiach widnokręgu marzeń szczyty prawdy bezwględnej — i mają straszne widzenie Góry nieskończonej. Monsinior Benvenuto wcale nie należał do tych ludzi; monsinior Benvenuto nie był genjuszem. Z przerażeniem cofnąłby się na widok tych szczytów, z których kilku, nawet bardzo wielkich, jak Szwedenborg i Pascal, ześliznęli się w przepaść obłąkania. Zaiste, potężne te marzenia nie są bez moralnego pożytku; przez te strome drożyny zbliżamy się do doskonałości idealnej. Ale on obierał ścieżkę najkrótszą: Ewangelię.
Nie probował wązkiego ornatu swego łatać Eljaszowym płaszczem, nie ciskał żadnego promienia przyszłości na burzliwe fale wypadków, ani światła rzeczy zgęszczać w płomień usiłował; nie miał w sobie nic z charakteru proroka lub czarodzieja. Pokorna ta dusza kochała: oto wszystko.
Że w modlitwie wznosił się do natchnień nadludzkich, to prawdopodobne; ale nie można nazbyt modlić się, jak nie można nazbyt kochać: i gdyby było herezją modlić się inaczej, niż według przepisanego