Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cudowny uśmiech na jej bladych ustach i zamglonych powiekach, pełnych zdumienia grobu.
Jan Valjean ujął w obie ręce głowę Fantiny i jak matka swe dziecię, ułożył ją na poduszce, potem zawiązał tasiemkę u jej koszuli i wsunął włosy pod czepek. To uczyniwszy, zamknął jej powieki.
Twarz Fantiny wydała się dziwnie jaśniejącą w tej chwili.
Śmierć — to wnijście do wielkiej światłości.
Ręka Fantiny była zwieszona za łóżko. Jan Valjean ukląkł, podniósł ją ostrożnie i pocałował.
Potem powstał i obracając się do Javerta, rzekł:
— Teraz służę panu.