Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





II.
Fantina szczęśliwa.

Ani się zdziwiła, ani uradowała: była uosobioną radością. To proste zapytanie; — A Cozetta? uczyniła z tak głęboką wiarą, z taką pewnością, z tak zupełnym brakiem niepokoju i powątpiewania, że nie wiedział, co odpowiedzieć. Mówiła dalej:
— Wiedziałam, że pan jesteś, spałam, ale widziałam pana mera. Oddawna już pana widzę i śledziłam oczami noc całą. Byłeś pan uwieńczony glorją, otaczały cię wszystkie postacie niebieskie.
Podniósł oczy na krucyfiks.
— Ale — dodała — powiedzże pan, gdzie jest Cozetta? Czemu jej nie położyliście na łóżku, abym ją zobaczyła, gdy się obudzę? Bez myśli odpowiedział coś, czego sobie nigdy później przypomnieć nie mógł.
Szczęściem zawiadomiony przez siostrę lekarz przyszedł w pomoc panu Madeleine.
— Moje dziecko — rzekł lekarz — uspokój się. Twoja córka jest tutaj.
Oczy Fantiny rozjaśniły się i zalały światłością twarz całą. Złożyła ręce jak do modlitwy, wyrażającej wszystko, co może być najgwałtowniejszego i najłagodniejszego zarazem.
— O! — zawołała — przynieście mi ją!