Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpiewać głosem słabym jak oddech. Zakonnica słuchała i zapamiętała słowa pieśni. Były takie:

Na mieście ogromne zrobimy wydatki
I wiele kupimy z szczodrotą rozrzutną; —
Różowe są róże, a modre bławatki,
Co kocham, jest przy mnie, nie mogę być smutną.

W wzorzystej oponie, z gwiaździstą koroną,
Najświętsza Panienka przyjść — do mnie raczyła,
I rzekła z dobrocią; „Oto pod zasłoną
Przynoszę ci dziecię, o któreś prosiła“.

Biegnijcie do miasta, biegnijcie sąsiadki,
Po igły, naparstek, po nici i płótno,
Na mieście ogromne poróbcie wydatki
I wiele kupujcie z szczodrotą rozrzutną.

Kolebkę ustawię, pościołkę dam czystą,
Wstążkami przystroję powłoczki, sukienki; —
Chociażby Bóg dał mi swą gwiazdkę złocistą.
Ja wolę me dziecię z rąk Świętej Panienki.
Pytacie: — „dlakogo potrzebne mi płótno?“
„Dla mego dziecięcia od Marji mej Matki“.
Różowe są róże, a modre bławatki,
Co kocham, jest przy mnie, nie mogę być smutną.

— „Upierzcie to płótno“. — „Gdzie?“ — W rzece nad brzegiem...
I zróbcie sukienkę z wielkiemi fałdami;
Ja na niej wyszycia złocistym dam ściegiem,
Przystroję ją całą wstążkami, kwiatami...“
— „Ach! dziecię nie żyje!... cóż z płótnem się stanie?“ —
— „Przykryjcie niem moje śmiertelne posłanie“.

Na mieście ogromne zrobimy wydatki,
I wiele kupimy z szczodrotą rozrzutną; —
Różowe są róże, a modre bławatki,
Co kocham, jest przy mnie, nie mogę być smntną.