Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwycięztwo odniósł instynkt zachowawczy: naprędce zebrał myśli, stłumił wzruszenie, zważył niebezpieczeństwo obecności Javerta, odroczył wszelkie postanowienie z mocą i stanowczością przestrachu, zagłuszył myśl o przyszłości i odzykał spokojność, jak gladjator podnoszący tarczę.
W takim stanie przepędził resztę dnia z nawałnicą w duszy, z głębokim spokojem na twarzy; przedsięwziął jedynie to, coby nazwać można „środkami zachowawczemi.“ W jego głowie wszystko jeszcze mięszało się, ścierało; zamęt był tak wielki, że nie odróżniał żadnej myśli i chyba to jedno mógłby powiedzieć o sobie, że dosięgnął go cios śmiertelny. Jak zwykle, poszedł do łoża boleści Fantiny, przedłużył odwiedziny, wiedziony instynktem dobroci i mówiąc sobie, że należy tak postąpić, polecając ją opiece sióstr, na przypadek długiej nieobecności. Niby przez mgłę przewidywał, że może wypadnie mu udać się do Arras, i bynajmniej nie zdecydowawszy się na tę podróż, powiedział sobie, że będąc zupełnie wolnym od wszelkich podejrzeń, mógł bez narażenia się być obecnym w sali sądowej; dlatego zamówił tilbury u Scaufflaira, by przygotować się na wszelki wypadek.
Zjadł obiad z dość dobrym apetytem.
Wróciwszy do pokoju, zebrał myśli.
Rozważył położenie i wydało mu się niesłychane, tak dalece niesłychane, że pogrążony w marzeniach, pod wpływem jakiejś niewytłumaczonej obawy, podniósł się z krzesła i zamknął drzwi na klucz. Obawiał się, żeby kto nie wszedł. Warował się przeciw możliwemu niebezpieczeństwu.
Po chwili zgasił świecę. Świeca go niepokoiła.
Zdawało mu się, że go zobaczą.
Zobaczą? Kto taki?
Niestety! co chciał wyrzucić za drzwi, weszło, co chciał oślepić, patrzyło nań iskrzącemi oczami: — jego sumienie.
Jego sumienie, to jest Bóg.