Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiesz jej pan, żeby zaniosła skargę na woźnicę Piotra Chesnalong. To brutal, o mało nie zabił tej kobiety i jej dziecka. Trzeba go ukarać. Dalej, pójdziesz pan do pana Chercellay, ulica Montre de Champigny. Skarży się, że z rynny sąsiedniego domu ścieka deszcz do niego i podmywa fundamenta jego kamienicy. Następnie sprawdzisz pan przestępstwa policyjne, na ulicy Guiborg u wdowy Doris, i na ulicy Gavraud Blanc u pani Renée le Bossé, i spiszesz protokuł. Ale daję panu zawiele roboty. Podobno odjeżdżasz? wszak mówiłeś, że się udajesz do Arras, za tydzień czy dziesięć dni?
— Wcześniej, panie merze.
— Kiedyż?
— Zdaje mi się, że powiedziałem panu merowi, iż sprawa sądzoną będzie jutro, i że dziś w nocy odjeżdżam dyliżansem.
Pan Madeleine poruszył się nieznacznie.
— A jak długo potrwa preces?
— Dzień najwięcej. Najdalej jutro w nocy zapadnie wyrok. Nie będę jednak czekał wyroku, który jest naprzód wiadomy, i jak tylko złożę zeznanie, powrócę.
— Dobrze — rzekł p. Madeleine.
I skinieniem ręki pożegnał Javerta.
Javert nie odchodził.
— Przepraszam pana mera. ale...
— Cóż tam znowu? — zapytał pan Madeleine.
— Panie merze, muszę przypomnieć panu jedną, prośbę.
— Jaką?
— Że powinienem być wydalony ze służby.
P. Madeleine się podniósł.
— Javert, jesteś człowiek honorowy i mam dla ciebie szacunek. Przesadzasz swoją winę. Zresztą jest to także obraza mnie dotycząca. Javert, zasługujesz raczej na awans, niż na dymisję. Chcę, żebyś pozostał na swej posadzie.
Javert spojrzał na pana Madeleine źrenicą pełną