Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cozetta, czytaj Eufrazja. Małej było na imię Eufrazja. Matka zdrobniła Eufrazję na Cozettę, wiedziona tym instynktem czułym i pieszczotliwym matek i ludu prostego, co przemienia Józefa w Pepitę, a Franciszkę w Silettę. Jest to rodzaj wyrazów pochodnych, nabawiający kłopotu uczonych etymologistów. Znaliśmy staruszkę, której udało się z Teodory zrobić Gnon.
— W jakim wieku?
— Ma trzeci rok.
— To jak moja starsza.
Tymczasem dziewczyny utworzywszy grupę, patrzyły w ziemię strwożone i uszczęśliwione zarazem; ujrzały dużego robaka, wychodzącego z ziemi: przerażało to je i wprawiało w zachwycenie.
Skłoniły ku sobie jaśniejące czoła! rzekłbyś trzy głowy w aureoli.
— Jak te dzieci prędko się zapoznają! — zawołała matka Thenardier; nie jedenby przysiągł, że trzy siostry.
Słowa te były iskrą, której zdawała się czekać druga matka. Schwyciła rękę Thenardier, spojrzała jej w oczy i rzekła:
— Nie wzięłabyś pani mego dziecka pod swoją opiekę?
Thenardier poruszyła się ze zdziwieniem, niewyrażającem ani zgody, ani odmowy.
Matka Cozetty mówiła dalej:
— Bo to widzisz pani, nie mogę z sobą zabierać córki. Robota nie pozwala. Z dzieckiem trudno znaleźć miejsce. W moich stronach tacy są śmieszni. Widocznie Pan Bóg mię natchnął, żebym tu się zatrzymała. Kiedym ujrzała pani dzieci takie ładne, schludne i szczęśliwe, pomyślałam sobie: Muszą mieć dobrą matkę. Będą jak trzy siostry. A zresztą niedługo powrócę. Cóż, weźmiesz pani moje dziecko na opiekę?